W tej, jak ją zwano trochę na wyrost, altanie,
naprawdę – budce z dykty i blachy falistej
na ogródkach działkowych (nie dano im istnieć
zbyt długo – nie wiedzieliśmy, że jest już w planie
budowa przelotowej arterii)… Zerwane
z drzewka, z ust w pocałunkach wyjadane wiśnie
b y ł y w tej, jak ją zwano na wyrost, altanie,
naprawdę; w budce z dykty i blachy falistej,
gdzie miejsca ledwie było dość na całowanie –
owoce, pestki, usta b y ł y, rzeczywiste…
I jak to jest, że potem mogłem istnieć wszystek,
mając w sobie choć jedno Nic: to nieprzetrwanie
śladu po buldożerem zgładzonej altanie,
naprawdę – budce z dykty i blachy falistej?
PoemWiki 评分
暂无评论 写评论